Ale ten rząd Hebrajczyków , jakkolwiek był ludowy , gdyż sam lud decydował o swoich sprawach , a sędzia ograniczał się do doradzania mu , był podobny do monarchii , gdyż należał do samego Boga , który rządził głosem swego proroka , tak mówił w lepszych dla siebie czasach brat Hieronim i tłumaczył formalny zakaz zamykania w mieście drzwi na klucz : jeżeli czynicie coś , w czym dzieci muszą wam przeszkadzać , to sami jesteście sobie winni , a po prawej , w seledynowej głębi śpiewa w Monachium Yvette Guilbert na tle purpurowej kurtyny , głos niski , lecz śpiewny i jakiś ogromnie kobiecy , „ give me back your heart ” , zawodzi , publiczność nie rozumie słów , ale rozumie , gdy długie palce w czarnych rękawiczkach , na których odznacza się tasiemka z wyzywającym napisem SOLDES , oplatają coś jak ssawki mątwy , wpijają się i rozrywają niewidzialne serce , pulsujące jeszcze krwią , i odrzucają na ziemię , gdzie widocznie przemienia się ono w syczącą żmiję , bo oto , oto Iweta odskakuje nagle w tył , jakiś lęk wykrzywia jej twarz , kobieta drętwieje w przerażeniu , i mrówki , mrówki na białym obrusie , to cud , mówi kapłan , bo wszystko dla ducha stworzone jest i nic dla cielesnego celu nie istnieje , wszystko to znaki , mrówki znacząco chroboczą chityną , opancerzone robotnice , ożywiona maszyneria , owładnięta w tej jednej chwili żądzą jednoczenia się i mnożenia , spółkować , spółkować , jak dwie hostessy oprowadzające starzejące się małżeństwo po Paryżu , gdzie nie dokończono jeszcze budowy nowoczesnej dzielnicy La Défense , więc Wielkiej Osi nie zamyka majestatyczny sześcian La Grande Arche , bo film jest stary , mocniej , mocniej , jak dziewczyny z Całej armii kochanek , ćwiczone w demoralizowaniu wroga , jak bohaterka Gina Wild , odbierająca porno - Oscara za całokształt twórczości , jeszcze , jeszcze , woda głaszcze piersi Veronique i bezwstydnie przepływa między udami , liże stopy , a we Florencji sodomia , z której tłumaczy się rozpaczliwie malarz Madonn o pięknych rzęsach , podczas gdy skryci po pracowniach alchemicy próbują przywrócić światu początek i porządek , destylują pierwszą materię , która unaoczni , że zasadą bytu jest Słońce , jest złoto , jest Słońce – dziś rozpłomienione , pomnożone przez rozkołysaną wodę zatoki , jak pomnożona w setkach rzeźb święta Teresa , która jęczy pod oszczepem boskiego Anioła , plaże w Pornic zalewa nagle cuchnąca maź , mewy żałośnie międlą ją łapami , coraz brudniejsze , coraz bardziej martwe , a w „ Grand Café ” przy Boulevard de Capucines bracia Lumi¬re pokazują dwuminutowy film o wyjściu robotnic z fabryki , podczas gdy dziewczyna za kierownicą samochodu budzi się , gdy pod lewą oponą grzechocze żwir , ale już za późno , by wrócić na szosę , już za późno , by wrócić , choć przecież chciała wrócić , zawróciła z drogi do Białegostoku , gdzie czekał na nią mężczyzna , od tylu miesięcy czekał na nią , żeby wreszcie rzuciła męża , więc kiedy tego wieczoru uświadomiła sobie , że nie ma żadnego domu , gdzie stała by przygotowana dla niej kolacja , choć była pewna , że prosiła Krzysztofa , żeby zrobił zakupy , więc gdy sobie to uświadomiła , wszystko nagle wydało się prostsze , wybiegła i ruszyła prosto do tamtego , bo nie było już czego bronić , i to śmieszne , że jednak zrobiło jej się żal , śmieszne , że leci teraz w powietrzu , wystrzelona jak z procy , koziołkująca , a sekundy wydłużają się w miesiące i lata , bo nie będzie już więcej czasu ; więc na próżno w Anglii po torach biegnie lokomotywa , nazwana dumnie „ The Rocket ” , prowadzi ją inżynier Stevenson , coraz szybciej i coraz szybciej , a czerwone krowy skubią spokojnie trawę , zupełnie nie zważając , że chuda dziewczynka buduje z kamyków miniaturowy obelisk , za chwilę przedstawi się niewysokiemu mężczyźnie o wielkich oczach , przybyszowi z dalekiego kraju , przybysz na razie drzemie , oszołomiony zapachem tamaryszków i duszącymi oparami swego cygara , pielgrzym bez miejsca na ziemi , i choć modlitwa dziecka nic nie może , już Veronique z całą zatoką nasłuchuje , co powie mu mała dziewczynka , jako księżyc taka biała , ale nawet Veronique , nawet teraz nie dosłyszy jej imienia , i będzie zatracone jak wszystko , co powierzchowne , zewnętrzne : błyszczyki do warg i puder , fulary , binokle i kapelusze , źle dobrane perfumy i niegustowne krawaty , imiona i nazwiska , gdy wokół domu nic prócz piasku , powieki piasku , cisza piasku , a w ziemi , po wszystkie krańce Ziemi , leżą kamienne sarkofagi , jak dojrzewające ziarna , trumny jak pestki , siwe popielnice , ciała kruszejące , rozsypujące się w proch , rozdmuchany nieznanym tchnieniem , powiewem wzmagającego się wiatru , rozpłukiwane sokiem Ziemi , który krąży po tajnych przejściach , krecich korytarzach , a wśród tego wszystkiego ten jeden Grób , rozjarzony blaskiem , ścięty ciszą ostatecznego rozstrzygnięcia , opustoszały , bo ważne wypadki mają to do siebie , że są ciche , że świat o nich się nie dowiaduje albo dowiaduje z opóźnieniem , kiedy już nic nie można w nich zepsuć ; ludzie wyglądają na korytarz , głowy wysunięte tylko trochę zza drzwi , oczy ni to przestraszone , ni to ciekawskie , francuska policja wyważa zamek mieszkania pod siódemką , w powietrzu wiruje pył , tak , mówi ktoś , dawno nie widział em sąsiada , już chyba z rok , myślał em , że wyjechał , i „ kocham cię ” , powtarza Kleopatra , „ kocham cię ” , kłamie Kleopatra , a obłąkany maszeruje środkiem autostrady , pod prąd , w piskach opon , wśród krzyku rozdygotanych kierowców , w wyciu syren , i Veronique zapomina swego imienia ( Rien - qui - vaille ? ) , już nawet nie wie , czy ma imię , wwodęwzięta i wniebowskrzeszona , nie wie , czy ma ciało , bo patrzy wszystkim i widzi wszystkim , jest wszystkim , braćmi Lumi¬re i braćmi Wright , Veronique – over , nikt : kino wre , aerowirnik rwie i kona , o , nie wrak , ino rekin , owa Weronika , a też Ikar , Noe , Ewa , Kain , Neron i Nike , i Irena , w ranek iw kir nowin krwawi , orka niw i wron krakanie , rwą konie nowe w owe ranki , orkan rwie wieko ran , i wnika eros w gwar z okien , w wir licznych kanoe na trasie Ikwa – Ren , w konar winogradu , w wino reńskie ; oto Vera Icon , prawdziwy obraz , odbicie i tożsamość wszelkiego stworzenia , siły stwarzającej ; to ona jest tą , która jest , tsej arótk , ąt tsej , rozszerza się i zapada , veroniquewszyscyludzie , veroniquewszystkocostworzone , veroniquEVERronique , ona , rzeczywistość nowej arki , zawsze i na wieki wieków , er , eonów , w tę i na powrót ; i krążą wokół niej , nie , to w niej krążą łaciate psy , rozszczekane na księżyc , i w niej ksiądz Arek wyjeżdża do Rosji , już na zawsze , i w niej Irena , niezmiennie pogodna ( bo nie można być wszystkim ) , i w niej pulsuje krew anioła , i centaury , stada centaurów wirują , w tej niebieskiej kuli z rozpylonego oceanu i wilgotnego powietrza , gdzie szybuje nimfa , osrebrzona perłami z warkocza oceanid , animula blandula , pełna wdzięczności , samej tylko wdzięczności , bo jest coraz cieplej , błękit otoczył ją i wypełnił , i zbłękitniała nie umie powiedzieć , czyj to miłosny uścisk , oceanu czy nieba , czy rozzłoconego , oddychającego organizmu , którego jest częścią .